Swego czasu, byłem bardzo zachwycony Steamem - możliwością
kupowania gier po zaiste, nieprzyzwoicie niskich cenach w czasie trwania
promocji. Lecz owy zachwyt nie był zbyt trwały, gdyż zrodziło sie pytanie:
jestem graczem czy kolekcjonerem?
Nim zacznę, wspomnę o jednej rzeczy - wiem że ceny na Steamie w przeliczeniu na
złotówki nie są może zbyt korzystne, ale
nie jest to ważne w tym tekście.
Otóż, dystrybucja cyfrowa poza wieloma zaletami, jak np. tym, że możesz odpalić
grę na dowolnym komputerze podpiętym do sieci (o ile oczywiście spełnia
wymagania sprzętowe owej gry), posiada wg mnie jeden, ogromny minus - brak
pudełek. Brak płytek, brak instrukcji (z której to i tak coraz częściej
rezygnuje się w samych pudełkowych edycjach) - nie masz żadnego namacalnego
dowodu na zakup owego produktu.
Moja "namacalna" kolekcja :) |
Jasne, zwykły gracz się nie będzie tym przejmował. On chce mieć tylko grę by w
nią zagrać. Nie obchodzi go czy będzie miał pudełko czy też nie, ważne że kupił
ją tanio - co też dystrybucja cyfrowa mu umożliwia. Cóż, myślałem że sam należę
do tej grupy, że jestem po prostu tylko graczem. Niestety, z biegiem czasu, jak
rosła moja kolekcja gier nabytych cyfrowo, uświadomiłem sobie - myliłem się.
Jestem kolekcjonerem (nie mylić z ludźmi nabywającymi edycje kolekcjonerskie) -
oprócz chęci posiadania namacalnego dowodu że jestem właścicielem danej gry,
chcę też mieć co postawić na półce, mieć czym sie pochwalić przed innymi. Chcę,
by każdy kot mnie odwiedzi, spojrzał na te gry i z podziwem powiedział:
"Rany! Stary, świetna kolekcja!" (lub też: "Ja pierdzielę, ale
nolife..."). I właśnie ten efekt jest niestety trochę psuty przez
dystrybucję cyfrową - bo jak pochwalić się grą, której nie mam na półce?
Pewnie za chwilę rozwieję ostatnie powody by uznawać mnie za normalnego, ale...
Kupuję czyste DVDBoxy, drukuję okładki i wypalam płyty instalacyjne wszystkich
gier zakupionych przeze mnie cyfrowo. Że co, że głupi jestem? Może. Jednak poza
walorem estetycznym takich pudełek, mam też płytę instalacyjną - co mi strasznie
ułatwia życie z powodu mojego łącza internetowego - zamiast czekać te 20 minut
by mi się Jamestown ściągnął, spokojnie mogę zainstalować go sobie z płytki i
bez zbędnego czekania zacząć grać. Fakt, idzie mi na to trochę więcej
pieniędzy, można powiedzieć że niepotrzebnie dokładam do interesu, ale kurcze,
ludzie - jestem kolekcjonerem, chcę mieć grę w pudełeczku na półce. Chcę móc
spojrzeć na tą półeczkę, przemykać oczami po kolejnych tytułach wypisanych na
grzbietach boxów, by w końcu zatrzymać się na jednym i powspominać
fajną/przyjemną/trudną/frustrującą grę i chwile, które przy niej spędziłem.
![]() |
Gry na parę :D |
I żeby była jasność - nie ganię dystrybucji cyfrowej (chociaż za jej
niewymienione wady, należało by się), gdyż faktycznie jest ona świetnym
sposobem na kupno gry w naprawdę niskiej cenie. Lecz szkoda jedynie, że podczas
większych promocji...
No nic robaczki, żegnam i do przeczytania następnym razem :)
Podzielam zdanie. Nie chciało mi się czytać całego artykułu, ale jest jeszcze jedno pytanie. Co się stanie jak steam przestanie działać? :o
OdpowiedzUsuńJak Steam przestanie działać, to będzie jeden, wielki klops :D
Usuń